Tagi: relacja

Krakowska Nocka 2012 – Relacja z przejazdu.

Relacja z przejazdu, który odbył się  14/15 stycznia 2012.
14 stycznia o godzinie 22, spod zajezdni Podgórze po raz 9 wyruszyliśmy na podbój krakowskiej sieci tramwajowej. Tym razem na pokładzie wagonu GT8S #3061. Dla przypomnienia jest to wagon dwukierunkowy, a dostawy GT8S z Düsseldorfu rozpoczęły się w 2009 roku.
Wojaże rozpoczęliśmy od nowo otwartej, wahadłowej trasy na Ruczaj. Kolejnymi przystankami były: przystanek na ul. Pawiej, pętla na Krowodrzy Górce, przystanek Politechnika (w tunelu KST). Potem wyruszyliśmy w stronę Nowej Huty by odwiedzić miejsca z nutką obiektów industrialnych.
Kolejnymi przystankami z fotostopami były nowohuckie osiedla jak np. Mistrzejowice. Po tych miejscach przyszedł czas na krótką przerwę. W drodze do miasta udaliśmy się na Kopiec Wandy aby dokonać małego otwarcia nowego sezonu imprez w roku 2012. Inauguracja została zwieńczona małym pokazem fajerwerków. Po wystrzeleniu paru rakietek, wykonaliśmy zdjęcia wszystkich uczestników na tle naszego wagonu, a następnie wyruszyliśmy w dalszą trasę.
Po Nowej Hucie przyszedł czas na okolice centrum miasta. Aleją Jana Pawła II pomknęliśmy wprost na ulicę Grzegórzecką. Po uchwyceniu wagonu na tle ?Błękitka? przy Rondzie Grzegórzeckim, pojechaliśmy na kiełbaski z Nyski pod Halą Targową. Wtedy miała miejsce druga przerwa, tym razem na ciepły posiłek. Była dosyć mroźna noc więc każdy mógł zakupić gorącą herbatkę oraz pyszną kiełbaskę prosto z rusztu.

Po krótkim posiłku przyszedł czas na dobrze znane miejsca z poprzednich edycji imprez. Odwiedziliśmy kolejno przystanki: Poczta Główna, plac Wszystkich Świętych, Filharmonia, a na końcu pętlę w Cichym Kąciku. Na pętli była okazja wykonać zdjęcia z Kopcem Kościuszki ponieważ sprzyjała temu pogoda, bezchmurne niebo.

Opuszczamy klimatyczny Cichy Kącik i udajemy się pod Barbakan, a następnie pod Wawel. Jak wiemy Barbakan i Wawel są dosyć fotogenicznymi zabytkami w naszym grodzie, zwłaszcza w nocy kiedy ruch na ulicy jest mniejszy i mamy lepszą okazję by pokazać ich zalety. Po objeżdżeniu centrum udaliśmy się do Małego Płaszowa. Po uruchomieniu pierwszego odcinka do skrzyżowania z ulicą Nowohucką, wagony GT8S kursowały na linii 20. Nadal na niej kursują, lecz już do pętli w Małym Płaszowie. Obecnie, dosyć sporadycznie można spotkać je na tej linii.

Odwiedziliśmy Mały Płaszów i udajemy się powoli w stronę zajezdni Podgórze, z małym przystankiem na moście Kotlarskim w celu wykonania ostatnich zdjęć. Przejazd zakończył się przed godziną 6 właśnie pod zajezdnią.

Całości towarzyszyła wspaniała atmosfera przy muzyce, śpiewach i zabawach w przebierańców gdyż był to okres karnawału. Sądzę, że każdemu z uczestników podobał się przejazd i głęboko zapadnie w pamięci.

Do zobaczenia za rok,
Dominik Włodarczyk.

Krakowska Nocka 2011 – relacja

W 2007 roku Krakowski Klub Modelarzy Kolejowych zorganizował nocny przejazd po Krakowie wagonem N8S o numerze inwentarzowym #3301. W 2011 na nocną eskapadę postanowiono wypożyczyć pojazd stosunkowo podobnej budowy, ale ze znacznie ciekawszą historią. EU8N, bo o nim mowa, przez wcześniejsze 30 lat wiernie służył pasażerom wiedeńskiego metra. No dobra, może nie do końca był to EU8N, lecz wagony E6 i c6, z których powstał wcześniej wspomniany wagon. Pierwszy silnikowy wagon E6 i doczepa czynna c6 do Krakowa zostały sprowadzone w lipcu 2008 roku. O ile doczepa długo stała czekając na swój koniec to wagon silnikowy w stanie surowym szybko wyjechał na miasto pomagać na linii 72 kursującej z Placu Centralnego do przystanku Aleja Pokoju. Z racji przebudowy Ronda Grzegórzeckiego i co za tym idzie zawracania na jednym torze przez przejazdówkę, eksploatowane tam były wagony dwukierunkowe, a takim był E6. Po kilku tygodniach przejazd tramwajowy przez rondo został otwarty, tak więc wagony E6 i c6 udały się do stacji remontów MPK, gdzie zostały przebudowane na EU8N. Jako ciekawostkę można dodać, że wagony zostały przerobione na jednostronne, a do środka pojazdu został dodany kompletnie nowy, niskopodłogowy człon wyprodukowany przez Autosana. Na tym zakończę opowieść o historii tych wagonów, bo nie jest to tematem tej relacji.

EU8N mimo że był gotowy już w marcu 2010, liniową służbę rozpoczął dopiero w lipcu 2010. Kiedy wyjechał pierwszy raz na miasto od razu wiadomo było, że impreza tym wagonem po prostu musi się odbyć. Tak więc jak wskazywała tradycja, ósma już impreza pt. „Krakowska Nocka” odbyła się w jednym z pierwszych tygodni nowego roku. W 2011 roku padło na noc z 8 na 9 stycznia.

Wreszcie nadszedł sobotni wieczór 8 stycznia. I tu wszystkich zaskoczyła pogoda. Otóż zamiast śniegu i mrozu, za oknem można było zaobserwować… dodatnią temperaturę, ulewnie padający deszcz i mgłę gęstą jak mleko, tak, że trudno było zobaczyć coś, co znajdowało się 20 metrów dalej. Na szczęście tuż przed rozpoczęciem imprezy przestał padać deszcz.

Zbiórka dla uczestników przejazdu została ustalona o godz. 22:15 na Placu Centralnym. Wszyscy punktualnie zgromadzili się w wyznaczonym miejscu (no może poza dwoma osobami, którym uciekła czwórka z centrum). Kilka minut przed godziną 22:30 imprezowy wagon (#3015) zabrał wszystkich chętnych. I ruszyliśmy. Imprezowego ‚węża’ miał okazję poprowadzić Pan Adam, wieloletni miłośnik i motorowy MPK Kraków, tak więc jak zawsze odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu.

Mimo kapryśnej pogody humory dopisywały. Naszym pierwszym celem było rondo Mogilskie. I od razu po zrobieniu zdjęcia do pojazdu dostali się pasażerowie na gapę. Dwie panie szybko i z przerażeniem opuściły wagon na Lubicz. Swoją drogą ciekawe, co sobie pomyślały widząc 45 osób z aparatami.

Pokrążyliśmy trochę po mieście, lecz szybko wróciliśmy się na rondo Mogilskie, by przejechać się niedawno otwartym odcinkiem na Płaszów. Po drodze zatrzymaliśmy się na Moście Kotlarskim. Po wykonaniu zdjęć (jeśli ogólnie coś było widać zza mgły) stanęliśmy jeszcze na przystanku Kuklińskiego, lecz po chwili dotarliśmy do Małego Płaszowa, gdzie zastała nas północ. Przy tym fotostopie warto wspomnieć o pewnym kierowcy, który wjechał na pętlę autobusową swoimi czterema kółkami, prawdopodobnie przez przypadek, z powodu mgły. A z racji tego, że nasz wagon zasłaniał wyjazd pan krążył po pętli i nie wiedział jak wyjechać. Po chwili, co prawda niezgodnie z przepisami udało mu się wyjechać.

Kolejnym z ciekawszych fotostopów odbył się przy Hali Targowej. Fotostop miał na celu uwiecznienie naszego pojazdu z wiaduktem kolejowym w tle, służącym kiedyś jako most. Jedynym problemem było to, że wiaduktu w tle… nie było widać zza mgły. Po zrobieniu zdjęć pod Halą udaliśmy się na Salwator wykonując po drodze jeszcze kilka zdjęć, między innymi pod Pocztą Główną i na Basztowej.

Następny w planach był Kurdwanów. Tam zabawiliśmy trochę dłużej ze względu na punkt socjalny i wizytę jednego z użytkowników galerii nie biorącego udziału w przejeździe. Przy okazji sprawdziliśmy, czy EU8N nadawałaby się na linię 50.

Następnie motorowy zawiózł nas na Cichy Kącik, gdzie wysiadła ekipa od grilla. Pozostali zaś pojechali na Krowodrzę Górkę. Podczas powrotu, w okolicach Galerii Krakowskiej uczestnikami przejazdu zainteresowali się… wolontariusze WOŚP. Nie byłoby w tym nic dziwnego, wszak w tą niedzielę odbywał się finał WOŚP, ale była godzina 4 nad ranem. Lekko zszokowani wróciliśmy na Cichy Kącik, gdzie czekały już na nas ciepłe, a nawet lekko zwęglone kiełbaski i gorąca herbata.

Wszystko co dobre kiedyś się kończy, po 5:30 opuściliśmy Cichy Kącik, by o 6:00 zakończyć imprezę na Placu Centralnym.

Chciałbym podziękować organizatorom, motorowemu i wszystkim uczestnikom imprezy za miło spędzone ponad siedem godzin.
Krystian Suder

Ikarusem Ekstremalnie 2010

„Ikarusem Ekstremalnie 2010”

Cykl imprez „Ikarusem Ekstremalnie” rozpoczął się w 2004 roku. Do pierwszej „ekstremalnej” imprezy został wyznaczony Ikarus o numerze taborowym #BK266, który zawiózł imprezowiczów na wschód Krakowa oraz na wioski przylegające do tego pięknego miasta. Od 2004 do 2007 roku Krakowski Klub Modelarzy Kolejowych zorganizował osiem imprez Ikarusami 280.26. Dnia 29.05.2010 roku została zorganizowana kolejna już, dziewiąta część imprezy jednym z tych kultowych pojazdów.

Tak jak już wcześniej napisałem, impreza została zaplanowana na 29.05, tak więc zapisując się na imprezę ucieszyłem się z terminu. Przeważnie w maju pogoda jest w sam raz, tzn. nie jest za ciepło ani za zimno oraz nie ma tak częstych opadów deszczu jak kwietniu czy w lipcu. Niestety maj 2010 postanowił wyróżnić się pogodowo. Przez pierwsze dwa tygodnie padał deszcz, dosłownie cały czas. Zaczęło mnie to już irytować, jednak ćwiekiem do trumny był trzeci tydzień maja, kiedy to intensywne opady deszczu podniosły poziom wód zalewając wszystko, co jest położone nieopodal koryt rzecznych, potoków czy strumyków. W chwili największych podtopień zacząłem się martwić czy taka sama pogoda będzie panowała podczas imprezy. Moje wątpliwości zostały jednak szybko rozwiane, gdyż na początku czwartego tygodnia maja wszystko zaczęło powracać do normy.

Budząc się 29.05 od razu poszedłem zobaczyć jaką pogodę mamy za oknem. Podchodząc do okna zobaczyłem chmury, deszczu brak. Bardzo mnie to ucieszyło, bo jednak po głowie krążyły mi myśli o imprezie w deszczu, ale przejdźmy już może do samej imprezy.

Początek imprezy został zaplanowany na godzinę 10:00, tak więc wszystkie osoby chcące wziąć udział w tym przedsięwzięciu punktualnie o godzinie 9:40 zgromadziły się na placu tuż przed zajezdnią Wola Duchacka. Kilka minut po 9:50 imprezowy i zarazem jedyny zachowany oraz jeżdżący Ikarus 280.26 w Krakowie podstawił się na przystanek przy ulicy Puszkarskiej. Był to #DK260. Podjazd na przystanek oraz początek imprezy wśród niektórych imprezowiczów wywołał wiele emocji. Niektórzy bowiem mogli po raz pierwszy od 2,5 roku zobaczyć krakowskiego Ikarusa. Co prawda pojazd tuż po drobnym odświeżeniu było można oglądać we wrześniu 2009 roku podczas wystawy i parady autobusów przygotowanej w związku z Europejskim Tygodniem Zrównoważonego Transportu, ale nie wszyscy mieli czas lub okazję go obejrzeć.

Czerwony, przegubowy bolid miał zaszczyt poprowadzić Darek, wieloletni miłośnik komunikacji i kierowca z zajezdni Wola Duchacka. Tak więc mieliśmy odpowiednią osobę na odpowiednim miejscu.

Kiedy dobiła godzina 10:00 nadszedł czas na początek imprezy. Celem organizatorów był przejazd po miejscach, gdzie liniowo autobusy krakowskiego przewoźnika się nie zapuszczają, tak więc Ikarus po wyjeździe z zajezdni skierował się prosto na odcinek autostradowy. Pojechaliśmy najszybszą drogą do Aleksandrowic, gdzie zaplanowany był fotostop i  pierwszy sklepostop. Jednocześnie zaliczyliśmy nową, zmienioną trasę autobusów linii 209, 218, 226 i 258, które w związku z remontowanym wiaduktem nad autostradą A4 jadą objazdem przez samą autostradę. W kierunku swoich pętli poza granicami miasta skręcają w prawo tuż przed bramkami, natomiast w kierunku Krakowa przejeżdżają przez bramki. My udając się z Krakowa zaliczyliśmy pierwszy wariant jednocześnie zaraz za zakrętem stając na zdjęcia.

Zdjęcia w Aleksandrowicach zrobione, zapasy jedzenia i picia zrobione, tak więc można ruszać w dalszą drogę. Kolejnym naszym ważniejszym i chyba najciekawszym punktem imprezy był wjazd do kamieniołomu w Zalasie. Teren kamieniołomu nie był wcale ogrodzony, więc organizatorzy stwierdzili, że chyba nic się nie stanie, jak na chwilkę tam wjedziemy i zrobimy kilka fotek. Za długo jednak tam się nie zabawiliśmy, gdyż chwilkę po naszym wjeździe naszym Ikarkiem zainteresował się ochroniarz, który pilnował całego kamieniołomu. Uczestnicy imprezy jednak postanowili wykorzystać ostatnie chwile autobusu w tym niecodziennym miejscu i postanowili wejść wgłąb, a właściwie w górę kamieniołomu stając sobie na ubitych kamieniach. Nim autobus wycofał wszyscy zdążyli zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie.

Kolejnym ciekawszym punktem imprezy był wjazd pod tzw. „Kopuły” Alvernia Studio. Ta budowa znajduje się tuż koło zamku w Tenczynku oraz autostrady A4, tak więc jadąc w tamtym kierunku postanowiliśmy zatrzymać się po drodze na kilka fotostopów. Kiedy dojechaliśmy tam gdzie chcieliśmy imprezowy autobus wjechał na teren studia, a uczestnicy chcieli zrobić sobie zdjęcia z tą budowlą. Chcieli. Po raz kolejny problemy stworzyła ochrona, która zamknęła nam bramę uniemożliwiając zrobienie upragnionego zdjęcia.

Następny ciekawszy fotostop miał odbyć się na rynku w Alwerni. Przy dojeździe do wiaduktu kolejowego pojawił się kolejny problem. Z racji tego, że Ikarus jest dosyć wysoki, a wiadukt niski istniała możliwość otarcia się o wiadukt. Na szczęście po zamknięciu włazów dachowych udało się przejechać. Po 20 minutach dojechaliśmy do rynku w Alwerni, gdzie zapadła decyzja o zrobieniu sobie zdjęcia grupowego.

Kolejny punkt imprezy zaliczony. Następnym miejscem, gdzie było można uzupełnić swoje zapasy żywieniowe był Kamień. Podczas dojazdu w planach były przeróżne fotostopy, m.in. z zakładem chemicznym w Alwerni. Po upłynięciu kolejnej godziny wreszcie dojechaliśmy do Kamienia. Tam zatrzymaliśmy się na dłużej, gdyż imprezowicze postanowili porobić sobie zdjęcia przy imprezowym wozie.

Po wizycie w Kamieniu przyszedł czas na powrót do Krakowa. Podczas powrotu zatrzymaliśmy sie na jeszcze jeden sklepostop i przez Skawinę wracaliśmy do Krakowa. I podczas powrotu zaczęły się również problemy. Przed Skawiną nasz pojazd zaczął wydawać bardzo dziwne odgłosy. Pojawił się również swąd, lecz te usterki po chwili same się naprawiły. Dojeżdżając do pętli w Kurdwanowie okazało się, że nie ma powietrza w drzwiach, a przy samej zajezdni okazało się, że coś stało się z prawą poduszką na trzeciej osi, przez co tylni człon jechał przechylony na prawo. Całe szczęście, że te usterki dały o sobie znać dopiero pod koniec imprezy, bo można sobie wyobrazić co by się stało, jakbyśmy utknęli gdzieś w okolicach Alwerni czy Tenczyna.

Na koniec chciałbym podziękować MPK Kraków za wypożyczenie pojazdu, kierowcy za sprawny przejazd po ciasnych uliczkach, organizatorom za przygotowanie całej imprezy oraz uczestnikom za miłą atmosferę podczas przejazdu.

Przez te sześć lat od pierwszej imprezy Ikarusem do majowej imprezy w tym roku klimat tych przejazdów się nie zmienił, lecz zmienił się status Ikarusa 280.26, który od września 2007 roku jest już pojazdem zabytkowym.

Podczas przejazdu Ikarusem przejechaliśmy przez: Aleksandrowice, Morawicę,  Mników,  Baczyn,  Frywałd,  Zalas,  Grojec, Nieporaz,  Regulice, Alwernię,  Źródła,  Okleśną,  Mirów,  Kamień,  Przeginię Duchowną,  Przeginię Narodową,  Ratanice,  Kłokoczyn,  Rusocice,  Łączany,  Ryczów,  Spytkowice,  Jaśkowice, Brzeźnicę,  Wielkie Drogi,  Borek Szlachecki oraz Skawinę.

Krystian Suder.

Zdjęcia z imprezy

Wakacje po kolei – cz. I

Cel: dostać się w w 24h z Krakowa do Jastrzębiej Góry 9 sierpnia oraz wrócić z resztą rodziny 6 dni później.
Wymagania: w miarę tanio, wygodnie, z możliwością rozprostowania kości w Warszawie.

Zadanie pierwsze: znalezienie połączenia i kupno biletów.

Ta część przygody była chyba najbardziej przyjemna – dzięki stronie SITKolu bezproblemowo znalazłem interesujące mnie połączenie – rano IR Cracovia, potem 3h przerwy w stolicy a następnie podróż IC Szkuner do Gdyni. Następnym krokiem było kupno biletów na te pociągi. Zacząłem od rejestracji na stronach PR (tu chciałbym polecić miłą dla oka stronę http://www.i-pr.pl/ , gdzie możemy kupić nie tylko bilety jednorazowe ale także grupowe oraz REGIOkartę). Cała procedura kupna była bardzo intuicyjna i nie wymagała zbytniej ilości myślenia. Po opłaceniu należności za bilet za pomocą konta internetowego, w ciągu 10 minut otrzymałem potwierdzenie płatności oraz możliwość wydruku gotowego biletu. Następnie przystąpiłem do aplikacji PKP IC (https://bilet.intercity.pl/irez/). Tutaj sprawa wydawała się trochę bardziej skomplikowana, może przez to, iż sama strona pamięta lepsze czasy. Po przebrnięciu przez rejestrację i akceptację regulaminu przystąpiłem do logowania. Po podaniu logina i hasła zostałem zostałem zobligowany do… powtórnej akceptacji regulaminu. Jak się potem okazało czynność ta jest wymagana przy każdym logowaniu, co jest lekko irytujące. Po wybraniu odpowiedniej relacji oraz pociągu przystąpiłem do rezerwacji – upatrzyłem sobie wagon bezprzedziałowy, co miało swoje następstwa w przyszłości, ale o tym za moment. Wybranie formy płatności, przelew i w kilka sekund wygenerowany pdf z moim biletem został ściągnięty na dysk. Bilet powrotny zarezerwowałem równie sprawnie – tutaj plus dla PKP IC za możliwość wskazania przedziału w którym chcemy zarezerwować miejsce – pozwoliło mi to na podróż razem z resztą rodziny, która kupiła bilety dużo wcześniej (ja sam nie wiedząc, czy będę w stanie pojechać na drugi koniec Polski biletów z nimi nie kupiłem). I znowu wydruk pdfu i komplet biletów w garści.

Zadanie drugie: znaleźć się w stolicy za pomocą IR Cracovia.

Pobudkę i dojazd na dworzec pominę, bo nic nowego nie wniosę. Gdy przybyłem na peron 5 naszego pięknego dworca i przepędzeniu lokalnych mieszkańców ryzykownie usiadłem na ławce. O dziwo była sucha i czysta. Po kilkunastu minutach moim oczom ukazał się wtaczający się powoli EZT serii ED72. Bez rewelacji. Wsiadłem do jednego z przedziałów umieszczonych blisko czoła pociągu i odprężyłem się wyczekując odjazdu. Zapełnienie pasażerami było na styk – każdy siedział i nikt nie stał, ale kilka osób więcej sprawiłoby, że w wagonie zrobiłoby się tłoczno. W końcu ruszyliśmy. Gdzieś w okolicach Miechowa dotarł do mnie konduktor sprawdzający bilety. Pierwsze, na co zwróciłem uwagę, to terminal w jego ręce, podobny do tych, których używają kurierzy. Wziął do ręki mój bilet, i co mnie naprawdę zaskoczyło, to nie sprawdził poprawności danych w nim zawartych ani relacji, tylko przystąpił do skanowania kodu graficznego tajemniczym urządzeniem. Jak na złość skanowanie nie powiodło się paręnaście razy pod rząd. Remedium okazało się parokrotne wygięcie mojego biletu. Kod tym razem został odczytany bez problemu. Jak potem się zorientowałem problemy te były moją zasługą, gdyż nieopatrznie złożyłem wydruk idealnie na środku kodu. Pozytywnym aspektem był spokój podczas następnych kontroli, gdyż konduktor widząc mnie z moim powyginanym biletem rzucał „Pana długo nie zapomnę”. Reszta podróży do Warszawy upłynęła bezproblemowo.

Zadanie trzecie: znaleźć się w jednym kawałku w Gdyni.

W Warszawie pierwsze moje kroki skierowałem do dworcowej przechowalni bagażu ? jej znalezienie graniczyło z cudem, gdyby nie pomoc przypadkowo natrafionego pracownika PKP IC zapewne długo bym wałęsał się po dworcu szukając miejsca, gdzie mogę pozostawić moją walizkę na czas 3-godzinnej przechadzki po stolicy. Mimo problemów dotarłem tam. Cena ? 7 zł za dobę wydała się znośna, zwłaszcza, że za taką cenę dostawałem komfort pozbycia się walizki oraz gwarancję bezpieczeństwa pozostawionych w niej rzeczy. Następnym przystankiem był punkt obsługi ZTM, gdzie wyrobiłem sobie Warszawską Kartę Miejską oraz zakodowałem na niej bilet dobowy – 4 i pół złotego za możliwość nieograniczonego przemieszczania się w obrębie 1 strefy są zdecydowanie kuszącą propozycją. Potem poszło gładko – metrem do Arsenału, potem przejażdżka linią 18 do skrzyżowania z ul. Królewską, 5 minut specerku i mój cel – Pałac Prezydencki. Kilka fotografii i ruszam w drogę powrotną. Tramwaj, metro – tym razem wysiadam na stacji Świętokrzyska aby w sklepie zlokalizowanym w pawilonie handlowy stanowiącym integralną część stacji kupić kilka modeli samochodów. Po zakupach przejażdżka do Złotych Tarasów, jedzonko i na Centralny. Tam odbiór bagażu i wycieczka na peron w celu oczekiwania na Szkunera. Najciekawsze było przede mną. Gdy pociąg został zapowiedziany przez megafon, okazało się, że planowa godzina odjazdu jest zgoła inna niż ta na moim bilecie. W dodatku w trakcie rozmowy z innymi oczekującymi na pociąg dowiedziałem się, że w punkcie informacji podawana jest jeszcze inna informacja. Na szczęście wszystkie podawane godziny były do pół godziny później od tej, które była wydrukowana w świstku papieru który trzymałem w ręce. Nie minęło 5 minut, gdy rzeczony Szkuner wjechał na stację. Po pobieżnym rozpoznaniu okazało się, że mojego wagonu nie ma! Sprawdziłem wszystko jeszcze raz. Numer pociągu się zgadza. Data też. Coś jednak dalej było nie tak…

cdn.

Migiem po Katowicach – relacja

Jak to na większości imprez komunikacyjnych bywa, tak i na tej nie mogło zabraknąć krakowskich miłośników. Niestety wiele osób nie dało rady przyjechać do Katowic. Czyżby to oznaczało, że na śląskiej imprezie nie będzie krakowskiej ekipy? Nic podobnego!

I tak oto w przeddzień przejazdu znalazł się trzyosobowy skład. Teraz pozostało tylko dostać się do Katowic. Zależało nam, aby się nie spóźnić, więc wybraliśmy autobus, który jedzie krócej niż pociąg. Podróż przebiegła bez żadnych zakłóceń i przyjechaliśmy do Katowic 15 minut przed rozpoczęciem imprezy. Było zatem jeszcze trochę czasu. Pierwsze, co zrobiliśmy, to kilka zdjęc placu Szewczyka, który w najbliższym czasie będzie przebudowywany. Później poszliśmy kupić coś do jedzenia i udaliśmy się na miejsce zbiórki.

Impreza odbyła się 10 lipca 2010 r. Zbiórka była zaplanowana o 9:30 na placu Szewczyka. Wszyscy uczestnicy byli już obecni, brakowało tylko autobusu. Czekając z niecierpliwością, mieliśmy już dość, bo słońce nie było łaskawe cały czas przygrzewając. Zastanawialiśmy się, czy Jelcz w ogóle przyjedzie. I tak po ok. 45 minutach podjechał nasz imprezowy Mig – Jelcz M11 o numerze taborowym 2608.

Podróżowaliśmy po Katowicach przez ok. 8 godzin. Zwiedziliśmy m.in. Zawodzie, Borki, Nikiszowiec, Murcki, Giszowiec, Kostuchnę, Ochojec, Obroki i Załęską Hałdę. Myślę, że najbardziej charakterystycznymi fotostopami były: ul. Adama w lesie, przy Spodku na al. Korfantego, przy Górnośląskiej Wyższej Szkole Handlowej na ul. Poznańskiej, z wieżą ciśnień na ul. Korczaka  i przy kościele Trójcy Przenajświętszej na ul. Migdałowców. Pozostałe były równie ciekawe, lecz te wyjątkowo utkwiły mi w pamięci. W międzyczasie zaliczyliśmy dwa sklepostopy. Nie mogło również zabraknąć fotostopu w Rudzie Śląskiej przy ul. Księżycowej. Tam odbył się zaplanowany wcześniej grill oraz wykonaliśmy grupowe foto. Mieliśmy wtedy półtorej godziny opóźnienia, ale się tym bardzo nie przejmowaliśmy. Najważniejsza była dla nas miła atmosfera, w jakiej spędzaliśmy czas. Od innych uczestników mogliśmy się dowiedzieć, jak wygląda komunikacja na Śląsku. Nie zabrakło również wymiany poglądów na temat krakowskiej komunikacji i tego jak ona jest postrzegana w oczach Ślązaków.

Kiełbaski zjedzone, zdjęcie grupowe zrobione, czas się zbierać do dalszej drogi. Pod koniec przejazdu, niektórym nie chciało się już robić zdjęć. Nie wiem, czy to zmęczenie czy za dużo jedzenia.

Ostatnim fotostopem była al. Korfantego ze słynnym Spodkiem w tle. Wysiedliśmy wcześniej i przeszliśmy na drugą stronę ronda Ziętka przy którym znajduje się Spodek…

Nie udało nam się zrealizować wszystkich fotostopów głównie ze względu czas. Wróciliśmy zatem na plac Szewczyka po godzinie 18, choć planowo mieliśmy być o 16. Niestety to już koniec tej wspaniałej imprezy, czas się pożegnać z organizatorami i resztą uczestników.

Zastanawialiśmy się czym wrócić do Krakowa, autobusem czy pociągiem? Podobnie jak wcześniej, wybraliśmy wygodny i klimatyzowany autobus ze względu na to, że byliśmy już bardzo zmęczni i chcieliśmy być jak najszybciej w domu. Odjazd był przed 19. Było jeszcze trochę czasu, więc postanowiliśmy porobić zdjęcia na ul. 3 Maja z Teatrem Śląskim im. S. Wyspiańskiego w tle.

O, to już odjazd! Ruszamy w drogę powrotną do Krakowa. Tak jak wcześniej, podróż odbyła się bez problemów. Droga się trochę przedłużyła, ponieważ kierowca postanowił jechać przez rondo Ofiar Katynia. Udało się szybko przez nie przebrnąć i już byliśmy na dworcu.

Chcielibyśmy bardzo serdecznie podziękować przede wszystkim organizatorom imprezy (KMTM Chorzów Batory) oraz wszystkim uczestnikom za wspaniale spędzony czas w wielu ciekawych miejscach oraz za sympatyczną atmosferę podczas całej imprezy. Cieszymy się, że mieliśmy okazję przejechać się Jelczem M11, który w Krakowie nie jeździ już liniowo od wielu lat i dlatego podróż tym wozem była wyjątkowa. Mamy nadzieję, że jeszcze nie raz zagościmy na Śląsku, uczestnicząc w tego typu imprezie.

Lista fotostopów:

Katowice - Zawodzie, dworzec PKP (ul. Racławicka)
Katowice - Borki, ul. Borki (ul. Borki)
Katowice - Borki, wieża ciśnień (ul. Korczaka)
Katowice - Zawodzie (ul. 1 Maja)
Katowice - Nikiszowiec (ul. Krawczyka)
Katowice - Giszowiec (ul. Gościnna)
Katowice - Giszowiec, pl. Pod Lipami
Katowice - Giszowiec, leśna droga (ul. Adama)
Katowice - Murcki, rynek (ul. Wolności)
Katowice - Kostuchna, las (ul. Szarych Szeregów)
Katowice - Kostuchna, kościół (ul. Migdałowców)
Katowice - Zarzecze (ul. Kamieńska)
Katowice - Piotrowice, Górnośląska Wyższa Szkoła Handlowa (ul. Poznańska)
Katowice - Ochojec, Górnośląskie Centrum Medyczne (ul. Cegielnia Murcki)
Katowice - Murcki, dworzec PKP (ul. Tartaczna)
Katowice - Zadole  (ul. Gdańska)
Ruda Śląska - Kochłowice, grill (ul. Księżycowa) - ZDJĘCIE GRUPOWE
Ruda Śląska - Kochłowice  (ul. Księżycowa)
Katowice - Załęska Hałda  (ul. Feliksa Bocheńskiego)
Katowice - Obroki, hale targowe (ul. Obroki)
Katowice, Spodek (al. Korfantego)

———————————————————————

W napisaniu relacji pomogli:

Paweł ‚Paul167’ Grzywocz (lista fotostopów, zdjęcie grupowe)
Konrad ‚Silkeborg’ Kriegel (konsultacje i zdjęcia)

Dziękujemy!

__________________________________

Autorzy,  czyli krakowska ekipa na „Migu”:

Marcin ‚Creative’ Filipowski (tekst, zdjęcia)
Krystian ‚Sudi’ Suder (zdjęcia)
Jakub ‚Busik105’ Lewandowski (zdjęcia)